Orędzie Fatimskie
nadzieją dla Polski

Posted on 29 May 2015 by Administrator

Różaniec – symbol mojego nawrócenia

Już w liceum byłem osobą poszukującą. Ta cecha nasilała się we mnie wraz z wiekiem. Diabeł bardzo sprytnie odwodził mnie stopniowo od wiary katolickiej, zaszczepiając we mnie zainteresowanie buddyzmem i hinduizmem, tym bardziej, że religie te są przecież starsze o kilka tysięcy lat od katolicyzmu. Interesowałem się też bioenergoterapią, nie zdając sobie sprawy, że działa tu zły duch, który lecząc nas z choroby, przywiązuje nas do siebie na długo. Z biegiem czasu stałem się tzw. „wierzącym-niepraktykującym”. Przestałem odczuwać potrzebę chodzenia do kościoła, nie praktykowałem sakramentów św. Trwało to ponad dwadzieścia lat.

W styczniu 2008 roku po długiej, ciężkiej chorobie nowotworowej zmarła moja mama. W końcowym okresie choroby przebywała w hospicjum. Tam właśnie, towarzysząc mojej mamie w jej stopniowym odchodzeniu, widząc codziennie ludzi umierających, często odchodzących w samotności, zdałem sobie sprawę, jak mało warte jest ludzkie życie. Na co dzień gonimy za wieloma rzeczami, które tak naprawdę są nam niepotrzebne. Zapominamy o tym, że nas także może wkrótce nie być na tym świecie. Świadomość tego, a zarazem bezradność wobec naszego przemijania zatrzymała mnie w tym codziennym biegu i spowodowała przewartościowanie mojego dotychczasowego życia. W tym momencie zaczęła działać łaska Boża wymodlona najprawdopodobniej przez moją nieżyjącą mamę i przez nieżyjącego mojego ojca chrzestnego, który był księdzem. Czułem silną modlitwę za mnie. Przemiana, którą zaczęła się we mnie dokonywać, spowodowała to, że zacząłem przychodzić na Mszę św. i zacząłem powoli, miesiącami „dojrzewać” do spowiedzi św. generalnej, po ponad dwudziestu pięciu latach. Zły duch robił, co mógł, odciągał mnie, jak tylko potrafił, ale ja czułem silne działanie łaski Bożej. Wreszcie przełamałem się i uklęknąłem przed kratkami konfesjonału, odbyłem dość długą spowiedź, zalewając się łzami. Spowiedź tą uzupełniałem kilka razy. Pamiętam, że po jej zakończeniu miałem nieodparte wrażenie, jakbym powrócił z bardzo dalekiej podróży, było mi tak lekko, jakby ubyło mi sporo kilogramów, jakbym zostawił za sobą ogromny ciężar.

Jeszcze przed spowiedzią doświadczyłem zaproszenia od Matki Bożej Fatimskiej. Pewnego dnia w pracy, na stole znalazłem pozostawioną przez kogoś ulotkę Instytutu Ks. Piotra Skargi informującą o możliwości nadesłania na wyrażoną prośbę różańca. Miałem odczucie, jakby ta ulotka czekała wyraźnie na mnie. Otrzymałem piękny, oryginalny różaniec wykonany na 90. rocznicę Objawień w Fatimie. Mam go dzisiaj i codziennie się na nim modlę. Jest dla mnie szczególnie cenny, gdyż jest on dla mnie symbolem mojego powrotu do Boga i Maryi. Po moim powrocie na łono Kościoła św. zaczęło do mnie docierać, że tak naprawdę zmarnowałem ponad dwadzieścia lat swojego życia i że teraz muszę szybko i intensywnie nadrabiać zmarnowany czas i powstałe zaległości. Otrzymałem zaproszenie Ducha Świętego i wstąpiłem do grupy Odnowy w Duchu Św. Ta formacja odegrała ogromną rolę w procesie mojego nawracania, a także miała ogromny wpływ na kształtowanie się mojej duchowości. Wkrótce potem wstąpiłem do Bractwa Świętego Antoniego, które zostało reaktywowane po ponad dwustu latach i działa w kościele Ojców Franciszkanów przy ul. Zakroczymskiej w Warszawie. Wstąpiłem także do Rycerstwa Niepokalanej, które w sposób szczególny przybliżyło mnie do Maryi – naszej Matki. Po pewnym czasie stałem się członkiem Stowarzyszenia Apostołów Bożej Miłosierdzia – „Faustinum”, które prowadzone jest przez Siostry Bożego Miłosierdzia przy ul. Żytniej w Warszawie. Formacja ta pozwoliła poznać mi głębiej dzieło św. Siostry Faustyny Kowalskiej i związała mnie silnie z Bożym Miłosierdziem. Ponieważ zacząłem sobie zdawać sprawę, jak wiele zawdzięczam Matce Bożej Fatimskiej i jak wielką rolę odegrała Ona w moim powrocie do Kościoła św., postanowiłem dokładnie poznać przebieg wszystkich Objawień w Fatimie i propagować i rozpowszechniać orędzie fatimskie. Ale ponieważ w pojedynkę niewiele można zdziałać, więc przystąpiłem z wielką ochotą do Apostolatu Fatimy. Postanowiłem też czynnie wspierać, oczywiście na miarę moich możliwości, inne wspaniałe dzieła, takie jak Radio Maryja, Telewizja Trwam.

Jestem bardzo zadowolony z wszystkich publikacji, które otrzymuję w ramach Apostolatu Fatimy, a szczególnie cenię sobie pisma „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”. Staram się, jak tylko mogę propagować i rozpowszechniać pomiędzy moimi znajomymi i nie tylko, informacje na temat Apostolatu Fatimy i jego celów.

Obecnie odczuwam nieustanną opiekę Matki Bożej Fatimskiej, chociaż nie jest łatwo. Życie stawia poważne problemy, nie dając chwili wytchnienia. Przybywa dużo osób potrzebujących pomocy, często tracących już nadzieję. Pan Bóg postawił na mojej drodze osobę samotną, ciężko poranioną przez życie, mającą w konsekwencji wielu tragicznych wydarzeń poważne problemy finansowe. Proszę o modlitwę za tę osobę w intencji rozwiązania jej bardzo poważnych problemów. Jeśli to moje świadectwo przyczyni się do powrotu choć jednej osoby do Boga, to już będę uważał, że osiągnęło ono swój cel.

Na zakończenie nie sposób nie wspomnieć o pewnym cudownym dla mnie wydarzeniu, o którego cudowności zdałem sobie sprawę dopiero po wielu latach.

Jest okres lat dziewięćdziesiątych, Papież Jan Paweł II przebywa z kolejną pielgrzymką w Polsce, jest w Warszawie. Ponieważ był to okres, w którym ja byłem poza Kościołem, wizyta Papieża w naszym kraju specjalnie mnie nie interesuje, mam do mniej stosunek obojętny. Pewnego dnia wracam przez Park Krasińskich, dochodzę do przejścia dla pieszych i nagle wizę o strony Placu Krasińskich sunący powoli „Papa Mobile” i to bez żadnej obstawy. Najwidoczniej udało się naszemu Papieżowi „urwać” swojej ochronie – chciał pobyć choć na chwilę samemu, a może miał coś ważnego, osobistego do załatwienia w tym rejonie, tego nie wiem… Stanąłem jak wryty i stałem tak nieruchomy przez dłuższy czas, gdyż zaskoczenie było ogromnie. Pamiętam, że Jan Paweł II siedział sam, chyba nawet spojrzał na mnie, tym bardziej, że w tym momencie byłem sam przy tych pasach, wokół mnie nie było nikogo. Zapadła jakaś dziwna, niesamowita cisza, czas dla mnie jakby się zatrzymał, a „Papa Mobile” sunął powoli ulicą Świętojerską w kierunku obecnej ulicy Gen. Andersa, mijając w odległości kilku zalewie metrów moją znieruchomiałą sylwetkę. Odprowadzałem go wzrokiem do momentu aż zniknął, skręcając w ul. Gen. Andersa. Powoli wracałem do rzeczywistości…

Dopiero po moim powrocie do Kościoła w roku 2009 zacząłem sobie powoli zdawać sprawę z wagi tego wydarzenia, które mnie wtedy, przed laty spotkało. Uświadomiłem sobie, że wówczas spotkała mnie ogromna łaska. Ludzie przyjeżdżali z całej Polski, aby spotkać się z naszym Papieżem, a ja, mając taką możliwość tu na miejscu, pozostawałem obojętny.

Zrozumiałem przesłanie, które wynikało z tego zdarzenia. „Nie chciałeś przyjść do Mnie, to Ja przyszedłem do ciebie”. Po wielu latach uświadomiłem sobie, jak wielka łaska wówczas mnie spotkała. Myślę, że to spojrzenie przejeżdżającego Jana Pawła II na mnie, stojącego samotnie przy tych pasach, było takim Jego błogosławieństwem dla mnie na moje dalsze życie i zaowocowało w przyszłości moim procesem nawracania i powrotem do Kościoła Świętego.

 

 

No tags added.